Pablinho
Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:44, 21 Maj 2008 Temat postu: Człowiek i słoneczko. |
|
|
Taki akapicik dla wszystkich co się lubią rano budzić.
Piątek się skończył w sobotę, a sobota jeszcze się nie zaczęła właściwie. Popołudnie, wieczór w sumie, a ranek dopiero. Wstał. On. Jakich wielu. Kac. Noc przebalowana, ciążyła na karku. Słońce, wiosenny morderca osób wczorajszych, od rana zmierzało od wschodu na zachód tylko po to chyba, by w końcu znaleźć się po niewłaściwej stronie bloku i wedrzeć się chamsko do jego pokoju, ze swoimi promieniami wścibskimi, całym tym ciepłem czaszkę wiercącym i blaskiem jaskrawym wypalającym oczy, mimo powiek ochrony. Uciekać musiał, uciekać. Nie chciał wstawać, leżeć chciał, nie spać wcale, leżeć porostu, oddech złapać, wypocząć, odżyć zwyczajnie. Niestety. Łóżko miał naprzeciwko okna, siłą rzeczy więc leżał w samym centrum tej popołudniowej spiekoty. To jakiś spisek natury był chyba. W całym pokoju panował półmrok, cichy i spokojny, beztroski i przytulny. Tylko w tym jednym jedynym miejscu, gdzie akurat on leżał, położyła się też ta żarówa, się położyć zdecydowała. Jeszcze ta perfidia słoneczna. W sam środek, centralnie, w jego okno, jego okno sobie upatrzyło. Trzeba było myśleć jak łóżko stawiał. Trzeba było przewidzieć. Teraz już za późno. Się stało. Dupa. Lekko rozchylił powieki. Położył rękę na czole. Palcami masował skronie. Może to wygra jakoś, przeczeka. Może za chmurę zaraz to zajdzie. Jak śmie w ogóle, go człowieka wolnego, co prawa ma, tak, prawa ma swoje wszystkie, cały ich inwentarz, menażerie praw całą, katalog, spis, kodeks, to słońce budzić, się mu w życie z buciorami wpychać, wolność jego i jego decyzje suwerenne ograniczać! On mu rozkaże, tak, rozkaże, by zgasło, się wypaliło! On je ujarzmi, woli swojej arbitralnej podda! Do pilota podłączy, instrukcje obsługi do pudełka wsadzi. Przeliczy, rozliczy, doda, pomnoży, wynik zapieczętuje. Raz i na zawsze, raz a dobrze. Tak się miota, rzuca, takie ma pretensje. A słonko dalej sobie świeci, na niego, a na niego prosto właśnie. – Nie? Nie dasz się zniewolić, pana swego i władcy, korony stworzenia, ogniwa ostatniego ewolucji nie usłuchasz? To policzek! Policzek mówię! – A słonko dalej sobie świeci. To może myślą, tak, myślą swoją, je zawładnie. Nie chce się słuchać? Niech się nie słucha! On ma potęgę umysłu swojego! Autosugestii ma potęgę! On sobie powie, tak, właśnie tak, powie sobie, że wcale mu nie świeci, że wcale go nie grzeje, sobie to zobrazuje, zwizualizuje, sam sobie powie, swojej percepcji rozkaże, i mogło sobie będzie i sto słońc świecić, ba, milion nawet, i nic nie wskórają, bo on i tak leżeć będzie dalej, nic nie czując. A słonko dalej sobie świeci. Grzeje. Razi. A on dalej czuje jednak. Trwa ta tortura. Nie przeciwnik z niego dla słoneczka. On jeden? Słoneczko nawet go nie uważa. Dla słoneczka on nic nie znaczy. Może się rzucać, motać, krzyczeć, pięścią się odgrażać, pluć, palec pokazywać, dwa place, dziesięć nawet, a słoneczko dalej będzie sobie świecić i grzać sobie będzie. I wszyscy jak on, pany świata, zebrać się mogą do kupy, razem pięści i palce słoneczku w swej niemocy pokazywać, ono świecić dla nich, przez nich, z ich powodu, nie przestanie. I nikt się nie ostatnie by podziwiać koniec jego. Słońce nie płacze nad człowiekiem, człowiek nie zapłacze nad słońcem. Człowiek wojuje ze słońcem, a słońce ma człowieka w poważaniu. Motyki już w gotowości. Wszystko przeorały. Słońca nie dosięgną. Już nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|